sobota, 27 grudnia 2014

Jasmina - ponownie

    Kto czyta książki wie, że są dwa rodzaje czytelników. Ci, którzy pamiętają wszystkie przeczytane książki i ci, którzy ich nie pamiętają. Jedni i drudzy twierdzą, że każdy z tym systemów jest dobry. Koszmarem dla kogoś kto doskonale pamięta treść książki jest ponowna lektura. Niewątpliwie zaletą "zapominalskich" jest to, że  czytają książkę jakby robili to po raz pierwszy. I ja to zrobiłam, jednak  ciągle miałam  wrażenie, że losy bohaterów są mi znajome. Chodzi mi o "Latarnika" C. Lackberg.

   Wieczorami wyszyłam następną kartkę Jasminy. Panienka ma już bransoletkę.



  Na zdjęciu jest też moje pudełeczko po toruńskich piernikach. Bardzo użyteczne i pamiątkowe. To mój system na mieszane kolory w goldenach, gdy nie wyszywam zamykam i chowam do szuflady.

wtorek, 23 grudnia 2014



  Magicznych świąt jak z bajki, w blasku świec i migocących bombek.
   Fruwających Aniołów, Mikołaja z workiem prezentów.
   Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

 
Boże narodzenie (Georges de La Tour)

środa, 10 grudnia 2014

Jasmina reaktywacja!

     Wydawać się mogło, że została żywcem pogrzebana sprezentowana od męża na urodziny. Leżała sobie odłogiem. I to nie tylko z powodu choroby w rodzinie. Także z powodu moich zawirowań zdrowotnych  i mojej niechęci do haftu.
   Aż tu nagle, jak aktorka hollywoodzka, odbiłam się od dna.... I zaczęłam, a haft znów zaczyna sprawiać mi przyjemność.




     Samplerek  dostał  serce i nam nadzieję, że niedługo go skończę. Trudno mi się wyszywa bo drobne krzyżyki, a wzrok ostatnio szybko mi się męczy. Może brak jakiejś witaminy?




poniedziałek, 24 listopada 2014

Princessa

     Przechodząc trawnikiem widuję ją wśród żerujących tam gawronów. Ptaki nie odganiają jej. Przeciwnie mam wrażenie, że ją  chronią i nad nią czuwają.
    Okazało się, że kawka ma jedną łapkę. Czy to gawrony opiekują się kawką, czy milcząco przyzwalają na przebywanie w ich stadzie? Nie wiem. Wolę myśleć, że wzięły pod "swoje skrzydła" to skrzywdzone przez los ptaszątko. W końcu są to inteligentne ptaki.



     Kawka musi unieść skrzydło, aby zjeść swoje śniadanie.






     Zdjęcia marne, był bardzo pochmurny dzień.
     A to ostatnia moja robótka /pełna sesja po oprawieniu/. Myślę, że na święta w sam raz.



    P.S. Odwiedził mnie dzisiaj w pracy św. Mikołaj i przyniósł trzy komputery. Bardzo się cieszę.
   Dobre z niego chłopisko!
       

wtorek, 14 października 2014

      Świat w którym żyję ciągle mnie zdumiewa i zaskakuje. Dziś odwiedziłam hipermarket i na parkingu zauważyłam kilka młodych klonów i dębów golusieńkich, tzn bez liści. Małe, szczepione drzewka buchały orgią kolorów. Zrobiło mi się przykro bo jesień piękna, ciepła zaczerwieniła i ozłociła drzewa, a tu takie sieroty. Jednak to nie jest koniec historii.   W głębi zauważyłam pracownika w roboczym uniformie nieokreślonej firmy, który zrywał liście z ostatniego rosnącego tam dębu. Inny pracownik grabił liście do worków! Chyba to była próba sprawnej organizacji pracy. Sprzątamy raz a dobrze! 
     Inna sprawa, to zbliżające się wybory samorządowe. Nie wiem dlaczego służby porządkowe szaleją. Trawa koszona co dwa, trzy tygodnie. Wczoraj, naturalnie po godzinach, pracownik kosił trawę kosiarką. Myślę, że sam był zaskoczony tym co robi. Trawka niziusieńka aż prosiła się, aby zostawiono ją w spokoju. Drzewa są przycinane i niektóre ogołocone z gałęzi wyglądają jakby  wstydziły się swojej nagości. 
  








piątek, 3 października 2014

Kochamy kasztany.

    I nosimy w kieszeni. Jednego na szczęście, trzy dla zdrowia. Zbieramy wszyscy; dla siebie, dzieci, wnuków. A tak właściwie biorąc do ręki te gładkie, chłodne i błyszczące dary chciwie upychamy po kieszeniach wspomnienia dzieciństwa. Dotykamy go i sycimy się jego zapachem i kolorem.
    Dlatego kocham kasztany.





sobota, 2 sierpnia 2014

      Lubię ciepło, ale tegoroczne upały wprowadziły mnie w dziwny stan. W stan oczekiwania: na noc, bo wtedy jest chłodniej: na cud, że niebawem będzie temperatura naszej strefy klimatycznej. Zwrotnikowe powietrze mi nie służy. "Na sam czubek" jak mawiała moja znajoma, w tym roku nie wyjedziemy na wakacje. Tak się złożyło że gdy ja kończę urlop mój mąż zaczyna. Czasami tak bywa, tylko dlaczego w roku kiedy nie trzeba jeździć za granicę aby mieć fantastyczne wakacje. Mój pech, czyjeś szczęście.

    Przykro mi z powodu wyjazdu. Tak bardzo jednak nie boleję, bo wygraliśmy walkę o zdrowie członka rodziny. Dwie operacje i chemioterapia pomogły. Teraz trzymamy kciuki, aby proces zdrowienia postępował zgodnie z oczekiwaniami lekarzy. I żeby nie było niespodzianek...
   
    Robótkowo - stagnacja. Pomalutku zszywam narzutę i szyję samplerek. Ogólnie jestem zniechęcona i nie zaczynam niczego nowego. Może dlatego, że lubię skończyć zaczęte robótki. Niedokończenie powoduje, że szybko przeistaczają się w mniej chwalebne mnie i dla nich  - ufo-ki. Inna sprawa - wspomniane upały nie motywują do niczego. 


wtorek, 15 lipca 2014

    Robótkowo ma być dzisiaj. Rozgrzebane mam wszystko. Czasem mam wrażenie, że i moje życie zaczyna takie być. 

     Szydełko trochę mnie znużyło. Mam już wszystkie kwadraty do narzuty dla mamy. Muszę je zszyć, ale nie mam ochoty. Białe są trochę większe. Włóczka jak widać jest różnej grubości. Mam nadzieję, że po wypraniu wszystko się wyrówna.




     Gdy mama zachwyciła się serwetą, ochoczo zaczęłam robić i dla niej. 


 

 Zapisałam się na SAL, materiał hołubiony przeze mnie niestety nie nadaje się. Nie chcę szyć samplera na aidzie, wolę haftować na lnie. Mam zachomikowany wrzosowy i muszę zobaczyć czy będzie dobrze wyglądać czarna nitka.

    Jasminy nic nie przybyło. Trochę przybyło samplera Rapsody in Red, który haftuję zielonymi nitkami.


 





 

poniedziałek, 14 lipca 2014

Leniwe letnie popołudnie.

        Miało być o robótkach, ale o tym jutro.








Konik polny albo świerszcz - nieostry. Amatorzy spaceru ze mną zniecierpliwili się i zbuntowali. Zostawiłam więc owada i poszłam do ssaków.

środa, 9 lipca 2014

W wiewiórczym parku latem.

     Byłam kiedyś w wiewiórczym raju wiosną. Odwiedziłam to miejsce latem. Wiewiórki chętnie pozowały, a ja znudzona babcinymi kwadratami robiłam im zdjęcia.









środa, 2 lipca 2014

Wiosenny promyk

    Nie przepadam za szydełkiem. Co nie oznacza, że nigdy nic nie zrobiłam na szydełku. Lubię druty, wiele swetrów i sukienek na nich zrobiłam. Nie pomogły też uzasadnienia, że robótki szydełkowej szybko przybywa. Nie przepadam za szydełkiem...

   Sabrinę nr 2 z br. kupiłam bo zauważyłam ciekawe motywy na narzutę, którą mam zamiar kiedyś zrobić. Kiedy, dokładnie nie wiem, ale mam ją w planach.  Dopiero niedawno zobaczyłam tam całkiem ciekawą serwetę. Miałam dość kwadratów i krzyżyków, wzięłam bawełnę serwetkową, która też miała dość leżakowania w pudełku i zaczęłam robić "Wiosenny promyk". Ten kto nie robił na drutach lub szydełku nie wie, że takie robótki niekiedy przypominają sport ekstremalny! W rozpisce jak byk napisane jest, że muszę mieć 70 g kordonku o długości 570m/100g. Miałam 50 g o grubości - niestety nie mam już banderoli - ale jakby nie patrzeć 70 g nie równa się 50g. 

 Zostało tyle:





 A oto "Wiosenny Promyk":








środa, 25 czerwca 2014

Uwaga! Chwalę się...

      Dlaczego maj i czerwiec oprócz piękna daje nam moc obowiązków?  Jestem tak zmęczona, że nie mam siły myśleć. Mogą się zakraść różne błędy logiczne, ortograficzne, stylistyczne, gramatyczne i inne. Strach pomyśleć ile można popełnić błędów!

     Ale pokazuję Wam, moje miłe, co zrobiłam w wolnych chwilach:








   
   Kwadratów zrobiłam już 55 sztuk. Jeszcze 45 i powinien być wielki finał.
  
    A oto paluszek pięknej Jasminy. Zaczęłam drugi rząd, może będzie "rzędem przełomowym" i praca nabierze tempa.



A na deser...

Mój Pan Borys.
   

piątek, 20 czerwca 2014

Smakowitości...

    Czy wiedziałyście, że siostry Nałkowskie nie poczęstowały odwiedzającego je ambasadora herbatą? Dlaczego? Gosposi nie było w domu, a one nie umiały zrobić herbaty.
     Znam wiele osób, które wolą pić herbatę zrobioną przez inną osobę. Nie znam jednak nikogo kto nie potrafiłby jej zrobić.