piątek, 27 listopada 2015

sobota, 29 sierpnia 2015

Jak Wiking...

 

      przez półtora roku walczył mój brat z glejakiem. Odszedł 10 sierpnia. Niestety wróg był silniejszy, sprytniejszy i bardzo szybki.






niedziela, 5 lipca 2015

Serweta


    Zrobiłam i prezentuję. Zrobiłam ją z kordonku nowosolskiego. Wyszła miękka i przyjemna w chwycie. Nitka podobna do "Serwetkowej". Lekko skręcona w związku z czym rozdwaja się a nie każdy to lubi. Przedostatnie motywy jakoś mi się lekko "falbaniły". Wykończenie nie bardzo przypadło mi do gustu. Wyprana i pięknie wyprasowana powędrowała w godne ręce. Sobie zrobię jaśniejszą i z cieńszego kordonku.
     



    Zdjęcia marne w związku z awarią mojego sprzętu. Więcej nie będzie - tyle wyszło.



  
    Moje domowe motylki kwitną jak zwariowane, aż się o nie martwię. Może to ostatni raz?

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Jasmina, Jasmina, Jasmina...


    Małą Jasminę haftuję i haftuję i końca nie widać.  Haftuję ją już tak długo, że zajmie mi to chyba dziesięć lat. To się nazywa ładnie "dawkowanie przyjemności".





    Jeszcze wyszyję jedną kartkę i zacznę nowy rząd.


 

  Aparat fotograficzny kupiony w grudniu zepsuł mi się.  Przycisk migawki nie działa, a może to wina teleobiektywu? W tym tygodniu wybieram się do sklepu niech chłopaki zobaczą.
  A swoją drogą, jak to wszystko jest robione skoro po pół roku już nie działa? Zwykły kompakt jest nie do zdarcia. Ptaszki i święty spokój muszą poczekać!











   Serweta prawie zrobiona, zostały dwa rzędy zakończenia. Nie podobają mi się te ostatnie rzędy, zapał pewnie ostygł z tego powodu. Wolałabym prostsze wykończenie, ale w tej chwili nie mam czasu na wymyślanie słupków. I tyle na froncie robót ręcznych. Taka pracowita stagnacja:)

   Pozdrawiam Kajka



   

piątek, 15 maja 2015

Smak życia

Mój świat zatrzymał się pod koniec kwietnia... a potem drgnął. I tak podrygiwał we własnym tempie. Nic ode mnie nie zależało, na nic nie miałam wpływu. Byłam poza czasem i jednocześnie w nurcie płynącego przecież czasu,  omotana nim.

W kwietniu dowiedziałam się, że kolejny członek rodziny ma bardzo poważne problemy zdrowotne. W maju pewna mądra pani profesor i sztab jej lekarzy zweryfikował diagnozę i okazało się, że nie jest tak źle.

Od tego dnia świat zaczął się kręcić w odpowiednim tempie, stosownym dla jego powagi i mego życia. Czas ma mnie we władaniu, ale już nie w tak magiczny sposób.

W tym czasie zrobiłam, a jak mawia pewna mała dama, "uszyłam czapkę".


 Zaczęłam serwetę z kordonka nowosolskiego:


Wyszyłam też dwie kartki Jasminy. Do końca drugiego rzędu zostały mi dwie strony. Zdjęcie wrzucę później.

Gdy wszystko w moim życiu wróciło do normy, złapałam pana ziębę i widziałam młode sroczki o krótkich ogonkach.






niedziela, 19 kwietnia 2015

Na przyszły rok!

      Skończyłam ten okropny kurs o którym pisałam jakiś czas temu! Co najdziwniejsze prowadzący zajęcia nie był wcale przygotowany. Zwykłe nabijanie ludzi w butelkę. Ale kurs zaliczony i mam nadzieję, że będzie trochę spokoju z dokształtami!
      Zaczęłam przed świętami mając nadzieję, że skończę w Wielką Sobotę. Nie udało mi się. Panią Zającową skończyłam we Wtorek Wielkanocny. I jak Wam się podoba!





niedziela, 29 marca 2015

Odkrycie

    
      Każdy odkrywa świat na swój sposób i w swoim tempie. To co dla innych jest oczywistością, dla drugich nie. Istnienie zięby, ptaka pospolitego, nie było dla mnie oczywistością. Wiedziałam, że jest, ale nigdy nie widziałam. Aż tu w ubiegłym tygodniu spacerując w parku zauważyłam innego od znanych mi ptaka. Podczas następnej wizyty w parku pogalopowałam w miejsce odkrycia "nowego gatunku". I był!







    Pan zięba, bo to chłopak, jest ładnie upierzony. Ma paciorkowate oczy jak wróbel i jest wielkim przystojniakiem. Zięby żerują głównie na ziemi stąd i moje odkrywcze zdjęcia nie są w piękniejszej scenerii.

     Miłej niedzieli i pięknego spaceru:)
             Kajka

P.S. Moim odkryciem ub. roku była pliszka.

sobota, 21 marca 2015



     Co roku w Wielką Sobotę odbywa się w moim domu szukanie serwetek do koszyczka. Z większą  nie ma problemu, z małą jest. Wyczerpały mi się babcine zapasy serwetek, a tylko ona je robiła z cieniutkiej niteczki. Obdarzyła nimi całą rodzinę.
    Parę razy w świątecznym amoku kupiłam serwetki, które teraz poniewierają się w szufladzie. Wolę, jak każe tradycja i sięgam pamięcią, serwetki z naturalnej bawełnianej bądź lnianej nitki. Święcone z takiego koszyczka jest prawdziwe /według mnie/.
    Nauczona doświadczeniem, zrobiłam ją wcześniej. W Wielkim Tygodniu albo na nic nie ma czasu albo wynikają jakieś nieprzewidziane, ważne sprawy.

 


    Wyszyłam też takie dwa maleństwa. Nie wiem co z nimi zrobię.









sobota, 14 marca 2015

Mamina narzuta


    Wreszcie jest! Odleżała się co swoje zanim została zszyta. Potem długo czekała aż schowam nitki. Teraz uporządkowana, cała dumna z siebie prezentuje swoją urodę. Choć zwykła, puszy się jak rasowa piękność!



Gwiazdunia trochę świeci, ale zdjęcie wieczorem robiłam. Sorry!

    Wyprana, jutro powędruje do prawowitej właścicielki.
    Frywolitki leżą i  chyba trochę poleżą. Nie dojrzałam prawdopodobnie do nich. Plątanie nici trochę mnie oszałamia, poczekam na jesienne wieczory. 
   Zacznę robić nową narzutę na super łóżko, które lada miesiąc dostarczą. Łoże solidne więc pomyślałam sobie, że może udłubię coś na nie. A tak w ogóle to coś chodzi mi po głowie patchwork. Ale to zupełna bajka... Nie lubię szyć i zszywanie na maszynie kawalątków tkaniny...  Chyba, że bajki się spełniają.
  
    Miłej niedzieli :) Kajka

niedziela, 25 stycznia 2015

Dyscyplina wewnętrzna


  
     W czwartek byłam na szkoleniu. Szefostwo w ramach szkolenia pracowników oddelegowało mnie na bezpłatny dokształt z funduszy unijnych. Wszyscy bronili się przed tym szkoleniem, bo żadnych atrakcji nie było.  Pora, w jakiej mają odbywać się spotkania, już na wstępie zniechęcała 'kursantów' . Po pracy. Tematyka znana, nihil novi sub sole, więc o chętnych trudno. Wersja pierwsza - czas trwania kursu 28 godzin. Wersja druga - 55 godzin... Mam nadzieję, że ostateczna.

   Dziewczyna z 10-letnim stażem szkoli osoby które mają dwudziestoletni, a nawet trzydziestoletni staż. Trzy godziny przesiedziałam, niczego nowego się nie dowiedziałam. Czy naprawdę nie można przeznaczyć tych pieniędzy na pomoc bezdomnym, bezrobotnym czy  biednym? I po co organizuje się kursy na których od nowa wałkuje się to co miałam na studiach? Siedziałam tam mając tylko nadzieję, że ta młoda dziewczyna dzięki mnie ma pracę.

     Ale wracając do miłych spraw. Załapałam już o co chodzi w "tych" frywolitkach. Już umiem zrobić słupki?  i jeżdżą po właściwej nitce. Mądry pan to pięknie mi  objaśnił

http://www.frywolitki.com.pl/wykonanie-swojej-pierwszej-koronki
 
Dużo czasu upłynęło nim znalazłam instrukcje tego pana. Bardzo obrazowo wyjaśnił na czym polega myk z nitką. Wcześniej robiłam już słupki ale nie na właściwej nitce.Opanowanie podstaw zajęło mi to dużo czasu przerywanego kursami,obowiązkami i szukaniem wspaniałego wzoru na serwetę lub obrus. Bo jak się domyślacie,szukając nici na frywolitki, znalazłam takie mnóstwo nitek cudnie barwnych i przepięknych serwet, obrusów, że zapałałam chęcią zrobienia czegoś na szydełku. I tak moje drogie, sprawdza się przysłowie: im dalej w las tym więcej drzew.

I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami i życzę miłej niedzieli.
         Zdyscyplinowana kursantka


P.S. Jednego się dowiedziałam na kursie że posiadam dyscyplinę wewnętrzną. Nie wstałam i nie wyszłam!








   


czwartek, 15 stycznia 2015

Proszę o pomoc - kordonek Maxima?

    

     Czy nadaje się do frywolitek? Czy nitka jest cienka czy gruba? Długość nitki w nawoju 565 m ( druty 2-2,5; szydełko 1,5mm). Znalazłam w sieci a że lata  świetlne nie szydełkowałam więc nie wiem.
     Pozdrawiam gorąco :)
       

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wieje, wyje wicher!



    Wieje, wyje wicher! Nieprzyjemnie... Ale i brzydka pogoda ma swoje zalety!
Skończyłam kolejną kartkę Jasminy i szybciutko się chwalę.






     Frywolitkuję - łatwo nie jest. Ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę... Jedno mogę powiedzieć, miło trzyma się czółenko! Malutkie, przyjemnie leży w dłoni. Po dużych haftach fakt, że można mieć robótkę w kieszeni, zachęca do ćwiczeń.

     Chranno, proszę  Cię  o radę.  Jakie czółenko kupić? Moje obecne kupiłam w pasmanterii tak przy okazji. Jak już pisałam, Mercedesem nie jest, raczej Syrenką. I jednym i drugim dojedzie się do celu, ale komfort jazdy i praca silnika to już inna sprawa. Nici jutro kupię, bo doświadczalnie stwierdziłam, że zwykły kordonek się nie nadaje.

     Luno-malutka, oczywiście że myślę o teleobiektywie. Zastanawiam się nad Nikonem 55-300 i 70-300. Opinii w necie jest całe mnóstwo i można zwariować od ich czytania. Odnoszę wrażenie, że wiem jeszcze mniej po lekturze niż przed nią. Dyskusje o aparatach i obiektywach zaczynają przypominać dyskusje polityków. Kończą się podobnie jak polityków - fani fotografii zaczynają się obrażać. Wybór aparatu był niełatwy, ale poszłam na łatwiznę i stwierdziłam, że jeżeli rozwinę swoje umiejętności to kupię zachwalany w necie d7100.Zamknęłam oczy i wskazałam palcem.
   Proszę, napisz mi co sądzisz o tych dwóch obiektywach. Twoja opinia będzie dla mnie bardzo pomocna. I co sądzisz o Tamronie? 

    Dziękuję za miłe komentarze. Bardzo mi miło, że należę do waszego grona fanek-rękodzielniczek, kobiet o złotych rękach!

     Miłego tygodnia, oby nitki się nie plątały!



czwartek, 8 stycznia 2015

Noworoczne postanowienia - punkt 1

 

     Oto jest! Zakupione za 5 zł w pasmanterii. Wiem, że to nie jest frywolitkowy mercedes, ale do nauki mi wystarczy. Jeżeli się uda  - kupię inne, jeżeli nie - kupię igłę. Chciałabym zrobić śnieżynki na choinkę. Może mi się uda.







poniedziałek, 5 stycznia 2015

Ubiegły rok...

     Nie był to jakiś szczególnie płodny rok, ale też nie leniuchowałam!
     Narzuta zajęła mi sporo czasu, ale bardzo przyjemnie wspominam chwile spędzone podczas jej robienia.  Zszywanie i obrabianie jej to była proza przy poezji szydełkowania motywująca jednak do działania.
     Kurki szyło się bardzo miło, miały być trzy. Jest parka. Wiele radości sprawiło mi haftowanie czerwonego ptaszka. Bardzo podobają  mi się takie wzory, z szalonymi backstitchami. Serwetki zrobiłam dwie, dla siebie i mamy.
    Jak widzicie nie były to jakieś wielkie prace. Duże prace to Jasmina, którą reanimowałam ostatnio :) i sampler, który szyję i szyję i nie wiem kiedy skończę. Może gdyby nie było tak wiele pięknych wzorów...







A ta panna przybiegła, schrupała orzeszek i już jej nie było.
P.S. Oprócz tego zrobiłam trzy czapki i szalik, niestety nie upamiętniłam tego czynu stosowną fotografią.

czwartek, 1 stycznia 2015

Happy New Year !!!

    Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy od poprzedniego. Samych słonecznych dni i spełnienia marzeń oraz zrealizowania planów.

   Po wszystkich przygotowaniach, nakarmieniu rodziny i gości, w cudownym czasie kiedy lodówka pełna i nic nie trzeba robić, mogłam sobie pozwolić na marnotrawienie czasu. Pohasałam sobie po blogach. Pooglądałam wszystkie wspaniałe hafty, robótki na drutach i szydełku. I ponieważ to pierwszy dzień Nowego Roku postanowiłam;
  • nauczyć się frywolitki, na igle lub czółenku. A przynajmniej zacząć.
  • dokończyć zielony samplerek, bo już wstyd doprawdy!
  • obrobić narzutę dla mamy (j.w.)
  • zacząć wyszywać trzeci rząd Jasminy
  • zacząć wyszywać Novą. Bardzo mi się podoba i chciałbym kupić schemat tego haftu. Można zobaczyć jak pięknie wygląda u  yenulki  http://yenulka.blogspot.com/
  • kupić porządny tamborek, który dobrze napina tkaninę. Mam dwa duże, ale naciąganie na nich tkaniny to niezła zabawa. Gdy już myślę, ze mi się udało, obręcz sprężynuje a materiał myk!  I zabawa zaczyna się od nowa.
  • wyszyć  Rosettę i samplerek blackworkowy.
To tylko najważniejsze punkty mego planu i obym je zrealizowała.

     














 Może taką Mirabelkę wyszyję. Mam na nią apetyt od dawna.


   Dziękuję za wszystkie życzenia świąteczne i noworoczne. Ostatnio nie bywałam zbyt często na blogu, ale o tym już pisałam. Stary Rok się skończył i Nowy witam z nadzieją, że będzie zdrowszy i pracowity rękodzielniczo.

P.S.  Mikołaj uznał, że byłam grzeczna i dostałam aparat fotograficzny na Gwiazdkę, a Mikołaj (ten od komputerów ) pożyczył mi teleobiektyw. Czekam tylko na słoneczną pogodę!