poniedziałek, 26 maja 2014

W Dniu Matki

     Wychodząc z pracy usłyszałam straszny ptasi jazgot. Za świerkiem stała kawka, która była atakowana przez jakiegoś ptaka. Udało mi się podejść bliżej  i stojąc cichutko zobaczyłam , że dwa ptaki wielkości szpaka atakują kawkę. Szukałam plamek na ich piórkach aby potwierdzić swoją hipotezę. Dziwiło mnie, że duża kawka nie pogoni aresorów. Podeszłam ciut bliżej, okazało się, że to małe kawczęta atakują mamę-kawkę lub tatę. Zachowywały się głośno jak nastolatki chcąc przeforsować swoje zdanie. Młodzież domagała się jedzenia i najbardziej agresywny oraz bezczelny został nakarmiony.

     Nie pisałam Wam o tym, że w otworze wentylacyjnym /chyba/ budynku jakiś czas temu kawki założyły gniazdo. Pan i pani Kawkowa znosili różne patyki i inne konieczne rzeczy potrzebne do wymoszczenia gniazda. Na brzozie rosnącej na trawniku gniazdo zakładały sroki. Często dochodziło do scysji miedzy parami. Gniazda srok już dawno nie widać i nie wiem czy mają już pisklęta. Cieszę się, że zobaczyłam maluchy choć jednej pary.



 

piątek, 23 maja 2014

Wreszcie jest!











   Wymiary 210 x 180 cm, 336 kwadratów.




Nowy ptaszek, zdjęcie paskudne robione z balkonu. Nie wiem jak się nazywa


sobota, 10 maja 2014

Długo by pisać...

      Krótko: kręgosłup boli mnie bardzo. Miesiąc temu dostałam zastrzyki, niestety troszkę pomogły. Teraz, jak pisałam w poprzednim poście, nie mogę siedzieć, stać i spać. Może jest silniejszy ból ale nie taki stały i długotrwały. Tomografię komputerową mam wyznaczoną na 30 czerwca. Lekarz rodzinny - bez komentarza. Sądzę, że myślał iż cudowne zastrzyki pomogą.
Dlatego rzadziej zaglądam do Was i jak wpadam to na chwilkę.

    Mulinę dostałam od osoby, która nie wie nic o moim blogu. Mam mieszane uczucia, bo napisałam listę z numerkami. Bardzo cieszyłam się na tę mulinę. Dostałam prezent - niespodziankę. Cieszę się ale trochę jak dziecko w wieczór wigilijny z lekkim zawodem, że Mikołaj troszkę się pomylił. 

   W międzyczasie zostałam wyróżniona przez Zadzierganą Owieczkę . Jest mi bardzo miło z tego powodu. Nie sądziłam, że moje zainteresowanie przyrodą, a szczególnie braćmi najmniejszymi jest ciekawe nie tylko dla mnie. Przemyślałam słowa Luny-malutkiej, i po buncie wewnętrznym, muszę przyznać jej rację. Nie przeskoczę własnej fizyczności. To że jestem kobietą niestety w pewien sposób mnie ogranicza. Mężczyźni mogą robić samotne wypady za miasto, kobieta już niekoniecznie z przyczyn wymienionych przez Lunę. Ale decydującym katalizatorem w moich dumaniach był schorzały kręgosłup. Nawet gdybym wybrała się za miasto to najzwyczajniej w świecie nie podniosłabym się z ziemi. Więc zasiadki i inne taplanie się nie wchodzi w grę. Poprzestanę na spacerach, odwiedzinach w parku itd.  Chyba przestanę myśleć o lustrzance, bo najzwyczajniej w świecie jej nie udźwignę ( oczywiście z teleobiektywem).

     I tyle kochane dziewczyny i chłopaki. Miłego weekendu!