Zrobiłam już dość kwadratów na narzutę i szukam groszówki, aby rozpocząć wielkie zszywanie. Szukanie idzie mi mozolnie i powoli ze względu na wszędobylskie wirusy. Nie wiem dlaczego, ale u mnie w domu na grubą igłę mówiło się "groszówka". Może dawno, dawno temu tyle kosztowała taka igła? Faktem jest, że i babcie i mama zszywały zrobione przez siebie swetry tymi właśnie groszówkami.
Kallipoku, ptaszory nie pochłonęły mnie. To ten .... kręgosłup! Siedzenie, leżenie dobija mnie. Oczywiście pracuję, bo dopóki chodzę to dobrze. Przesadzam, ale chodzę do lekarza w ostateczności.
Persefona leży odłogiem - coś nie leży mi ten schemat. W tej chwili nie mam też do niej cierpliwości. Narzuta też sobie odpoczywa, część kwadracików wyprałam. Gdy katar pójdzie precz, zacznę zszywać. Powolutku szyję samplerek i kicham sobie donośnie.