środa, 25 czerwca 2014

Uwaga! Chwalę się...

      Dlaczego maj i czerwiec oprócz piękna daje nam moc obowiązków?  Jestem tak zmęczona, że nie mam siły myśleć. Mogą się zakraść różne błędy logiczne, ortograficzne, stylistyczne, gramatyczne i inne. Strach pomyśleć ile można popełnić błędów!

     Ale pokazuję Wam, moje miłe, co zrobiłam w wolnych chwilach:








   
   Kwadratów zrobiłam już 55 sztuk. Jeszcze 45 i powinien być wielki finał.
  
    A oto paluszek pięknej Jasminy. Zaczęłam drugi rząd, może będzie "rzędem przełomowym" i praca nabierze tempa.



A na deser...

Mój Pan Borys.
   

piątek, 20 czerwca 2014

Smakowitości...

    Czy wiedziałyście, że siostry Nałkowskie nie poczęstowały odwiedzającego je ambasadora herbatą? Dlaczego? Gosposi nie było w domu, a one nie umiały zrobić herbaty.
     Znam wiele osób, które wolą pić herbatę zrobioną przez inną osobę. Nie znam jednak nikogo kto nie potrafiłby jej zrobić.

   

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ptaki przyjazne fotoamatorom i robótki ręczne.

    Ptaki, które chętnie pozują do zdjęć, nie są ogólnie lubiane. W moim mieście gołębie rozpanoszyły się na dobre. Bardzo dobrze odżywione, nawet w maju są systematycznie dokarmiane przez starszych ludzi.  Często widzę jak gołębie nieśpiesznie spacerują po jezdni. Dopiero metr od rozpędzonego samochodu zrywają się do ucieczki. Na trawniku przed psem ledwo usuwają się, a gdy psiak idzie w ich kierunku unoszą się na metr potem spokojnie opadają. 
   Gołębie,  rozbisurmanione i przyzwyczajone do wygodnego życia, giną pod kołami samochodów. Mieszkańcy mają serdecznie dość brudzenia ptaków, niektórzy założyli sobie plastikową siatkę na balkonie. Nie mogą powiesić wypranych ubrań. Sprzątanie też nie należy do przyjemności. W pracy panie sprzątaczki narzekają na ptaszory, bo muszą myć okna i parapety pobrudzone przez gołębie. 
     W chwili obecnej nasz blok nie jest zasiedlony przez gołębie, ale już znaleźli się dobrzy ludzie, którzy nadal je dokarmiają. Więc tylko czekać.
     Nie jestem przeciwna dokarmianiu ptaków czy dzikich zwierząt, ale jest czas kiedy to im służy, pomaga przetrwać zimę. Inna sprawa, że nigdy nie widziałam w tym zajadającym towarzystwie sikorek czy nawet wróbli. Tylko gołębie i kawki.




     Pamiętacie 100 kwadratów, które zrobiłam? Różniły się odcieniem. Mamie bardzo podobała się moja narzuta i wyraziła chęć posiadania podobnej. Myślę, że zagospodaruję niechciane zapasy.


      Aby poprawić sobie humor kupiłam SH tamborek, dwie tkaniny i wosk. Wosk widziałam dawno,dawno temu u Rosjanek i miałam straszną chęć, aby go wypróbować. Jak zwykle szału nie ma. Na krótkiej nitce wosk zachowuje się dobrze. na długiej, mechaci się pod koniec wyszywania i mam nieprzyjemne uczucie jakbym trzymała włochatego robala. Tkaninę do haftu techniką hardangeru też wyobrażałam sobie inaczej. Spodziewałam się materiału wyglądającego jak płótno. Wygląda jak zwykła kanwa.




     Skończyłam pierwszy rząd Jasminy. Zajęło mi to cały rok! Straszne! Zaczęłam już drugi. Ten biały maz to brak kilku krzyżyków. Nie miałam odpowiedniej nitki. Już mam!