sobota, 6 kwietnia 2013

Kardynał Richelieau i ja

     Moje związki z kardynałem, choć niemożliwe, były i są bardzo ścisłe. Nawet długoletnie. Cóż wielki kardynał ma wspólnego ze zwykłą zjadaczką chleba z odległej w czasie i przestrzeni mieszkanki Polski? Ano to, żę lubię rodzaj haftu zwany haftem Richelieu. Co prawda nie mamy informacji czy wielki człowiek lubił ten rodzaj haftu. Ponoć uwielbiał luksus i białe haftowane tym właśnie haftem kołnierze. Tyle opowieści. Źródła "malowane" przedstawiają dostojnika w całej powadze urzędu z białym kołnierzem, który  jednak nie przypomina haftu jego imienia. 

   Oto serweta "posagowa", nazwana tak przez rodzinę w związku z tym, że praca nad nią trwała bardzo długo. Jest też przeznaczona dla konkretnej osoby. Jeszcze muszę popracować nad nitkami. Bardzo tego nie lubię.

















Trochę wiosny dla zmęczonych zimą.

Topola przed domem już nie może doczekać się ciepłych dni.

4 komentarze:

  1. Serweta przepiękna.Sama lubuję się w tym hafcie, wiem ile trudu potrzebuje ale zawsze efekt końcowy zachwyca.Napracowałaś się .
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe słowa. I tylko potrzeba białe płótno i białe nici i można tak wiele z nich wyczarować.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna serweta. Raz w życiu próbowałam tego haftu, powstał bieżnik, ale więcej do niego nie wrócę. Efekt końcowy owszem, bardzo mi się podoba, ale praca nad nim już nie. Wolę krzyżyki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt, ale i to żmudna praca i to. Chyba trzeba wszystkiego spróbować, aby wiedzieć co lubi się najbardziej. Lubiłam ten haft, teraz mi przeszło.

    OdpowiedzUsuń