W kwietniu dowiedziałam się, że kolejny członek rodziny ma bardzo poważne problemy zdrowotne. W maju pewna mądra pani profesor i sztab jej lekarzy zweryfikował diagnozę i okazało się, że nie jest tak źle.
Od tego dnia świat zaczął się kręcić w odpowiednim tempie, stosownym dla jego powagi i mego życia. Czas ma mnie we władaniu, ale już nie w tak magiczny sposób.
W tym czasie zrobiłam, a jak mawia pewna mała dama, "uszyłam czapkę".
Zaczęłam serwetę z kordonka nowosolskiego:
Wyszyłam też dwie kartki Jasminy. Do końca drugiego rzędu zostały mi dwie strony. Zdjęcie wrzucę później.
Gdy wszystko w moim życiu wróciło do normy, złapałam pana ziębę i widziałam młode sroczki o krótkich ogonkach.