Czy wiedziałyście, że siostry Nałkowskie nie poczęstowały odwiedzającego je ambasadora herbatą? Dlaczego? Gosposi nie było w domu, a one nie umiały zrobić herbaty.
Znam wiele osób, które wolą pić herbatę zrobioną przez inną osobę. Nie znam jednak nikogo kto nie potrafiłby jej zrobić.
A ja właśnie wywaliłam herbatę, której nie dało się pić - może nieumiejętnie parzona?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękny obraz. Ja jestem fanką prawdziwej, dobrze zaparzonej herbaty, bez cukru oczywiście. Najlepsza jaką piłam, była parzona przez Turka, chyba przez pół godziny i podana w małej, śmiesznej szklaneczce z uchem. Przypomniałaś mi ten piękny czerwonawy kolor i fantastyczny smak, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMój dziadek nie umiał zrobić sobie herbaty, zawsze babcia mu robiła :). I jakoś zawsze myślę bardzo ciepło o tym ich rytuale, bo to był prawdziwy, piękny rytuał... :)
OdpowiedzUsuńTeraz parzenie herbaty sprowadza się do wrzucenia torebki do kubka lub szklanki i zalanie wrzątkiem, to chyba każdy potrafi:). Jednak dobra herbata to ta parzona w czajniczku..., fusiasta..., aromatyczna..., ale się rozmarzyłam:). Obraz piękny:). Pozdrawiam deszczowo (aura sprzyjająca dobrej herbacie:)). Małgosia.
OdpowiedzUsuń