piątek, 28 czerwca 2013

Migrena, szalona Dyrekcja i nie wiadomo co gorsze...

     Przyszła do mnie dzisiaj rano. Jeszcze dobrze się nie obudziłam, a już wiedziałam, że do mnie przyszła. Moja najwierniejsza przyjaciółka, lojalna i wierna.  Czułam na sobie spojrzenie jej zielonych oczu i wiedziałam, że ma mnie w swojej mocy. Wiedziałam, że nie minie godzina i każda komórka mojego ciała będzie czuła jej odwiedziny.  I  odejdzie dopiero wtedy, gdy będę czuła się jak szczenięca zabawka. Wymiętoszona i obolała.
     Zadzwoniłam do mojej dyrekcji i  poprosiłam o zwolnienie z dzisiejszego zebrania. Niezbyt ważnego i niezbyt długiego. W odpowiedzi na moją prośbę Dyrekcja odpowiedziała, że nie może mnie zwolnić, a obecność na zebraniu jest obowiązkowa.
     Moją drogę na zebranie, pobyt i powrót pominę milczeniem.

  


Piątek, godzina 01:27

środa, 26 czerwca 2013

Jasmina

     Nareszcie sprawa wyboru kanwy została definitywnie rozstrzygnięta i Jasmina zaczyna powoli wyłaniać się z niebytu. Mniej  obowiązków też pomogło dziewczynie. Zaczęłam spędzać nad nią więcej czasu. Dwie kartki w pełni mnie satysfakcjonują.






sobota, 22 czerwca 2013

Czasopisma kobiece - refleksja

     Czy czytacie czasopisma ogólnie zwane kobiecymi?  Jeżeli macie mniej niż 40 lat założę się że tak.  Wymienione wyżej czasopisma są bardzo atrakcyjne dla młodych kobiet.  Oferują sporo ciekawych informacji i mnóstwo porad. Jak dbać o cerę i co zrobić, aby się nie zestarzeć?  Horror i koszmar każdej kobiety słowa: STAROŚĆ i ZMARSZCZKI!   Wszystko zrobimy, aby ich nie widzieć w lustrze.  Tak więc kupujemy czasopisma i im młodsze jesteśmy wierzymy, że rady w nich  zawarte  dają gwarancję na młody i piękny wygląd.  Oczywiście do późnej starości.  Potem biegniemy do drogerii i testujemy zalecane kremy oraz preparaty.

    Tylko, że kobiece czasopisma milkną, gdy chodzi o kobiety dojrzałe.  Jeszcze czterdziestolatka może dowiedzieć się o kosmetykach dla niej stworzonych.  Dostanie garść informacji jak radzić sobie z nastolatkiem....  Zapomniałam, dobre panie dziennikarki wskażą jej jeszcze kiedy ma wykonać i jakie badania, aby młodo nie zejść z tego świata. 

    Kobieta pięćdziesięcioletnia ma zapewnioną minimalną informację o kosmetykach.  Może przecież sprawdzić i okaże się, że wcale te fantastyczne kremy nie działają.   Raz na rok przeczyta jak zostać dobrą teściową.  Czasami jeszcze mignie pani w wieku dojrzałym jako babcia.  Radosna i uśmiechnięta, aby nie psuć wizerunku prasy.

    Kobieta sześćdziesięcioletnia nie istnieje. 






niedziela, 16 czerwca 2013

Pierwszy dzień wolności

     Oddałam papierzyska, nareszcie spokój i normalna papierologia stosowana bez projektowych szaleństw. Lubię papier, w końcu był podstawą postępu cywilizacyjnego i rewolucji religijnej, ale pisanie dla samego pisania i tworzenie powielających się dokumentów, doprowadza mnie do szału.

   Teraz trochę oddechu i będę miała więcej czasu na haftowanie. Może zaszaleję zakupowo, a nawet zrobię generalne porządki!

    A teraz do meritum sprawy: Jasmina nareszcie zaczęta. Z tą biedną małą to same kłopoty mam. Na początek zapaliłam się do szycia na kanwie 18. Lubię 18 i drobniejsza kanwę, ale do tej pory szyłam małe rzeczy. Bardzo lubię szyć na lnie. 
   Zaczęłam w wielki weekend majowy haftować Jasminę na 18. Po wyszyciu całej kartki stwierdziłam, że to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Zaczęłam więc szyć na 16 i wtedy ...  dopadły mnie rozterki. Cierpiała także moja duma, tak wiele z moich koleżanek szyje na 18 goldeny. Wróciłam ponownie do 18. Jednak po krótkim czasie definitywnie stwierdziłam, że 18 nie jest dla mnie. Przyzwyczaiłam się do wyszywania goldenów na  16 i ma  to być dla mnie przyjemność, miło spędzony czas, a nie stres i dręczenie się, aby zaspokoić własną próżność.

     Tak więc za czwartym podejściem złapałam wiatr w skrzydła i haft w końcu mnie wciągnął. 


Było tak


Teraz wyłania się rękaw Jasminy.  


     Inna rzecz, że miałam już dość drobienia serduszkowego samplerka nr 2.







     Sophie została zaniesiona do ramiarza. Wreszcie. Pan ramiarz, starszy mężczyzna, oburzył się lekko, że nie chcę ramy przez niego wybranej. Poszedł po pomoc, rodzoną żonę. Moją Zosię wyobrażałam sobie w bogatej, złotawej ramie lub brązowej. Pan wybrał zielonkawą. W rezultacie wybrałam złotawą ozdobioną delikatnym ornamentem. Zobaczymy jak to będzie wyglądać.

    Teraz fotka małego sikorzątka i druga na której tata albo mama karmi maleństwo. Strasznie trudno robi się zdjęcia ptaków. Nie sądziłam, że to naprawdę przypomina polowanie!




piątek, 7 czerwca 2013

Strzał w kolano


     Dorfi z Robótkowego Bajdurzenia delektuje się nowym czytnikiem. Swoim delektuję się od Gwiazdki. Dobry Mikołaj uznał, że byłam grzeczna i znalazłam to cacko pod choinką. Jestem zachwycona jego lekkością i poręcznością. Już nie cierpię czytając książki  o objętości powyżej 1000 stron.

     Dawno, dawno temu, gdy książki drukowano, aby ją wydać, zecer musiał składać treść książki. Literka po literce. Słowo było cenne, wyraz też.  Książki miały rozsądne rozmiary i wielkość. Można było leżeć w łóżku i delektować się przygodami i fantastycznymi zdarzeniami.

   Teraz książki, dzięki komputerowemu składowi, mają objętość nawet 1000 stron i więcej. Ciężko taką książkę czytać leżąc w łóżku i trzymać ją w ręku. Komputery  przyśpieszyły proces wydawniczy książek i znacznie obniżyły jego cenę. Zawód zecera znikł.

    Wydawcy jak szaleni zaczęli wydawać grubaśkie książki Kena Folletta, "Millenium", czy coraz grubsze tomy Harrego Pottera. Czytelnicy chętnie je czytali, ale nie byli zachwyceni ich rozmiarami. Z tęsknotą wspominali czasy książek kieszonkowych. Małych, poręcznych, do torebki i kieszeni, o których zapomniały firmy  wydawnicze. W pewnym momencie Amazon zaczął sprzedawać tanie czytniki. I tak się zaczęło! Dokonała się rewolucja w czytaniu. Wielu wielbicieli książek pokochało czytniki. I chyba będzie ich coraz więcej.

     Chyba, że wydawcy zauważą, że nie każdy kupuje książkę, aby ją postawić na regale i zachwycać się jej posiadaniem. Tak było dawno, dawno temu....













środa, 5 czerwca 2013

Serce.... kolejne dwa

      Idę za ciosem i haftuję następne serce Rovaris.  A właściwie dwa.





Bukiecik szczęścia

U nas wszystko mokre.