Małą Jasminę haftuję i haftuję i końca nie widać. Haftuję ją już tak długo, że zajmie mi to chyba dziesięć lat. To się nazywa ładnie "dawkowanie przyjemności".
Jeszcze wyszyję jedną kartkę i zacznę nowy rząd.
Aparat fotograficzny kupiony w grudniu zepsuł mi się. Przycisk migawki nie działa, a może to wina teleobiektywu? W tym tygodniu wybieram się do sklepu niech chłopaki zobaczą.
A swoją drogą, jak to wszystko jest robione skoro po pół roku już nie działa? Zwykły kompakt jest nie do zdarcia. Ptaszki i święty spokój muszą poczekać!
Pozdrawiam Kajka